Koniec podróży dziś nas zaskoczył. Trochę to jeszcze nie dociera, "do zobaczenia pojutrze" brzmi wciąż nieco surrealistycznie. A to chyba rzeczywiście na razie koniec. Nie koniec w sensie ostatecznym, bo takie obijanie się z plecakiem, bynajmniej nie w drodze do szkoły, weszło nam trochę w krew przez te ostatnie miesiące.
Wyprawiliśmy się wczoraj na Petronas Twins Tower, swojego czasu najwyższy budynek świata. Teraz Dubaj przegonił wszystkich. W Malezji wszystko jest mądrze rozwiązane. Ludzie inwestują kasę z pomysłem. Sama stolica to meganowoczesne miasto w którym jest miejsce dla wieżowców, Chinatown a nawet dla Hindusów:). Oni wszędzie mają swoje Litlle India, wszędzie się odnajdą.
Wracając do Petronasu, stanęliśmy w kolejce o 7 rano i to jest chyba najlepsze wyjście, bo mają do rozdysponowania "tylko" 1300 biletów dziennie. Kolejka była względnie mała, my się załapaliśmy na drugą grupę. Technologicznie - zmiażdżyli wszystkich. Winda pokonywała 1 piętro w 1 s, Michał sprawdzał na zegarku, na 41 piętro dojechaliśmy w 41 sekund :D A wszystko po to, żeby przez 5 minut podziwiać panoramę Kuala Lumpur ze Sky Bridge Tower. Warto.
A dziś, manatki już spakowane, za pół godziny suniemy na KL Sentral i stamtąd na lotnisko. Dla zainteresowanych: drogę z Kuala na lotnisko można pokonać w tańszy sposób ;-) W tym to jesteśmy już chyba mistrzami. Z KL Sentral co 15 minut przez całą dobę odjeżdża Sky bus za 9 RM/os, na terminal tanich linii. Można jeszcze ultraszybką kolejką za 35RM i jakimś kursowym autobusem w tej samej cenie.
O 15:50 wyfruwamy do Londynu.
Adieu przygodo.
KOSZTY:
spanie: Village Guest House, (przy Bangkok banku, trzeba bardzo szukać wejścia, bo można nie znaleźć), cena za dwójkę: 25-35RM
jedzenie: jajeczka 0,32RM/sztuka
Bilet na Petronas Towers: free
Skybus na lotnisko: 9RM