Trasa z Phnom Penh do Siem Reap, to dopiero była jazda! Mimo, że na dworcu firmy Capitol Tour bilet był o 1$ tańszy (:D) niż w naszym hotelu stwierdziliśmy, że zaszalejemy i wybraliśmy tą droższą opcję. Rano przyjechał po nas bus, który pewnie pamiętał jeszcze rządy Pol Pota i zabrał nas na "właściwego" busa, który już miał nas dowieźć do celu. Ten wcale nie był w lepszym stanie, po kilku kilometrach nadmuch przestał działać, stawaliśmy co 15 minut, żeby podlewać chłodnicę, a gratisowo w sąsiedztwie mieliśmy trzyosobową rodzinkę, która na zmianę opychała się jedzeniem i wymiotowała. Ale dojechaliśmy. Jednak tym, którzy mają wybór polecamy niezawodną firmę Capitol (low fares and best quality in Cambodia).
Samo Siem Rap jest o wiele bardziej urokliwe niż stolica. Zaplecze turystyczne (jak na miejscowość, która ma jedyną atrakcję turystyczną w kraju) jest na poziomie ;-) Można tu kupić wszystko i wszędzie. Spanie polecamy na ulicy Guest Housów (Prostopadłej do krajowej 6, a równoległej do Sivutha Road, nie posiada niestety nazwy ;-), w niezłych warunkach można tu znaleźć coś już od 6$. No, ale czas przejść do rzeczy: wycieczka do Angkor Wat. Oczywiście niezawodny Pascal mówił nam, że najlepiej zrobić to helikopterem, a w razie braku budżetu balonem, ale jakoś się złożyło, że padło na rower. Wstaliśmy o 4:30, żeby na rumakach (wybieranych po ciemku, nad ranem, gdy je zobaczyliśmy okazało się że takimi gratami jeszcze nie jeździliśmy:)) pomknąć w stronę zalewanego wschodzącym słońcem miasta Angkor. Zaskoczyła nas ilość turystów, którzy pomyśleli o tym samym, setki osób tkwiących z aparatem w tym samym miejscu, chcących złapać ten sam moment :-) Dla nas to była większa atrakcja niż wschód nad świątynią. Sama budowla jest niesamowita, w porównaniu z tym, jak wyglądała architektura sakralna w Europie w tym samym czasie (XIIwiek), uświadomiliśmy sobie jak bardzo do przodu w pewnych sprawach byli już wtedy ludzie ze wschodu. Głównym naszym błędem (i wszystkich innych turystów) było to, że nie zostawiliśmy sobie Angkor Wat na deser, później wszystko już było jakieś bledsze i mniej soczyste. Mimo ilości świątyń jaka składa się na teren miasta, ledwo mieszczą one natłok turystów. Trzeba się mocno gimnastykować, żeby gdziekolwiek się przecisnąć. Konkluzja jest taka, że bilety są trochę zbyt drogie w stosunku do poziomu atrakcji jakie nam oferują. Ale jakby nie było, główną świątynię trzeba zobaczyć.
Mamy mały niedosyt co do Angkor Wat, do tej pory myśleliśmy że Ha Long w Wietnamie jest najbardziej rozreklamowaną i obleganą atrakcją w tej części świata, ale tak nie jest.
Sama Kambodża jest przyjemna głónie ze względu na ludzi jakich tu spotykamy, a co do samego kraju, mało możemy powiedzieć bo niewiele tu widzieliśmy(a może niewiele jest tu do zobaczenia?) Jutro już wyjeżdżamy w stronę Bangkoku.
pozdrawia pomidor.
ps. Michał też robi zdjęcia!
psps. Resztę fotek wrzucimy z Malezji, bo net zamula.
KOSZTY:
Bus Phnom Penh-Siem Reap: 5$/os (jechać TYLKO z Capitolem!!!)
Pyszne pomelo: 2 000rieli (na trasie), 4 000 rieli (w Siem Reap)
Spanie w Smilie Guest House w Siem Reap: 8$/dwójka
Jedzenie: od 1,5$ w knajpkach przyklejonych plecami do Old Bazaru (najlepsze żarcie w mieście)
bilety na Angkor Wat(od osoby): 1dniowy-20$, 3dniowy-40$, 7dniowy-60$ (polecamy pierwszą opcję)