Wyjechaliśmy z Hanoi wczoraj, rannym rankiem, tak rannym, że nie zdążyliśmy wyjść pokoju tylko wyciągnął nas z niego nasz super-ekspansywny przewodnik. I zaczęło się! Pierwsza w tej podróży, zorganizowana nie przez nas samych wycieczka. Do Ha Long dotarliśmy po 4 godzinach, wliczając w to zbieranie całej ekipy po hotelach i półgodzinny postój w małym getcie dla turystów.
Co do samego Ha Long to miasto-fabryka (w sensie biznes, biznes, kasa). Setki statków,tysiące turystów i trzy tysiące skał-wysp zanurzonych w zatoce Ha Long. Po to tutaj wszyscy przyjeżdżają. Nam udało się trafić na pogodę i na dobrą widoczność, co na Ha Long zdarza się rzadko. Szczęściarze jak zwykle ;-)
Statek zasuwał ile fabryka dała, my wcinaliśmy owoce morza, muzyka, leżaki na dachu, pierwszy raz czuliśmy się jakbyśmy mieli dużo kasy, a ile mamy - wiadomo :-).
Po drodze mijaliśmy skały, małe, większe, samotne i w stadzie, porośnięte i nagie. Wszystko robi wrażenie, wielkie wrażenie, pomimo ogromnego ruchu na wodzie i komerchy na brzegu, ma się poczucie, że nasz statek jest jedyny (ale może to iluzja, zbudowana przez naszego przewodnika;-).
Na statku ekipa, tak się złożyło ze wszystkich kontynentów oprócz Grenlandii, hm? Było dziewczę z USA sponsorowane przez uczelnię, które podróżuje tak już 8 miesięcy, jak to mówiła, bo "musi":). Ba! Jeszcze jej za to płacą! ktoś z Was chce tak musieć?!
Był emerytowany Francuz inżynier, który już po raz trzeci zapuszcza się w te strony i z którym się najbardziej polubiliśmy. Była też starsza Japonka która chciała porwać Dorotę do swojej kajuty na noc, ale przewodnik wskazał palcem na Michała mówiąc:"happy double". I wszystko jasne.
Późnym popołudniem dopłynęliśmy na Cat Ba Island, gdzie wyskoczyło na brzeg kilka osób, my zakotwiczyliśmy się kilkaset metrów od wyspy i zaczęła się nasza kajakowa przygoda. Pierwszy raz w życiu, Dorota z przodu, ja z tyłu, jakoś szło, chociaż z synchronizacją były problemy.
Noc na łódce, piękny poranek i powrót do Ha Long, a dalej do Hanoi. Jutro wieczorem jedziemy do Hoi An, podobno jednego z najbardziej urokliwych miasteczek w Wietnamie. Teraz już ogólnie suniemy na południe Wietnamu, wybrzeżem, bo tam ciepło, cieplej niż a Hanoi, cieplej niż w Polsce :-)
pomidor.