Geoblog.pl    pomidor    Podróże    Maroko    oualidiya
Zwiń mapę
2009
09
lut

oualidiya

 
Maroko
Maroko, Oualidiya
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3470 km
 
No i tak wylądowaliśmy w Oualidii. Chcieliśmy czegoś mniej turystycznego no i dostaliśmy. Pierwsze wrażenie naprawdę kiepskie. Jakaś rozkopana uliczka, która później okazała się główną. Od razu zgarnął nas pan, któremu nawet się nie opieraliśmy, bo ciężko byłoby nam się tu zorientować samym w terenie. Sytuacja niesamowita. Gość nas prowadzi przez uliczki małych betonowych domków i nagle wyrasta wielka trzypiętrowa kamieniczka. Właściciel nas przywitał, oprowadził, pokazał pokoje i cały budynek. Okazało się, że studiował we Francji i tam nauczył się też angielskiego. Pracuje w biurze paszportowym, więc ma kasę, zbudował dom, sam mieszka w jednym pokoju z rodziną na parterze, na dwóch następnych piętrach apartamenty, a na ostatnim trzy pokoje, w tym jeden nasz. Cały żółty (do wyboru także wariant zielony i niebieski).
Ruszyliśmy potem "do centrum", drugie wrażenie było już lepsze, wybadaliśmy, że tajin (narodowa potrawa marokańska, duszone mięso w warzywach), bez którego maroko nie byłoby takie samo, jest większy i tańszy niż tam, gdzie do tej pory byliśmy, więc z uradowanymi sercami ruszyliśmy nad wodę. Zatoka zapierająca dech w piersiach. Kilkumetrowe fale rozbijające się o skały, kolorowe łódki kursujące na skaliste wysepki i ruiny jakiegoś francuskiego zamku u brzegu. Filmowa sceneria. Nasz gospodarz się nami porządnie zaopiekował, wieczorem poczęstował nas ichniejszą herbatą z miętą, daktylami i orzechami i przy plotkach zaproponował wycieczkę. I jak obiecał, tak zrobił, co prawda na łódkę może było zbyt niespokojne, ale następnego dnia zabrał nas do jaskiń wydrążonych w klifach i na spacer po okolicy. Dni tutaj upływały na wylegiwaniu się i spacerach po plaży, ale lenistwo specjalnie nam nie dokuczało ;-)
Nawet obiad przyszedł do nas, tutejszy pan zaproponował nam trzy wędzone ryby za 150MAD, stanęło na 2 rybach i surówce za 50MAD ;-) Zniknął gdzieś na 10 minut, po czym wrócił z kocem, parasolem plażowym i grillem. Rozpalił go, wypatroszył rybę na skałach kilka metrów od nas, więc mieliśmy na żywo niezły, kuchenny show. Jedzenie pyszne, pan miły, czego chcieć więcej. Może trochę więcej czasu, bo nasz się skończył i trzeba wracać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pomidor

POdróż MIchał DORota
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 183 komentarze183 509 zdjęć509 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
 
01.07.2009 - 21.09.2009
 
 
04.02.2009 - 12.02.2009