Wczoraj popedzilismy na rowerach w strone Parku Buddy, jechalismy wzdluz Mekongu, nie mielismy mapy, zdalismy sie na miejscowych ktorzy nas nie rozumieli i na rzeke ktora nas zaprowadzila do celu. Po dwoch godzinach pedalowania dotarlismy. Park jak to park, zielony, z palmami i drzewami, a posrod nich wielkie i male, ladne i brzydkie, dwoglowe, trojglowe, przerazajace i lagodne posagi w roznych sytuacjach. Ladny ten park, nawet jak dla nas, zwykle nieciekawych jakis posagow, swiatyn, stup itd. Ruszylismy w droge powrotna na dwoch kolkach, dla odmiany jechalismy na rowerach o rozmiarach odwrotnieproporcjonalnych do naszego wzrostu. Dorota miala wielka damke z wielkimi kolami, ja wiadomo. Efekt: Dorota opalila sobie rece, ale dlonie ma biale, tak mocno trzymala kierownice ze az oplotla ja calymi dlonmi, Michal garbi sie jeszcze bardziej, kolana mial przy kierownicy. Taka wyprawa.
Z informacji praktycznych: rower/10000LAK/os/dzien, wstep do parku 5000 LAK/os, aparat/3000 LAK. Studenci nie maja znizek, pytalismy, chociaz widzielismy ze to pytanie retoryczne:)
Nie wiemy czy podawalismy ze 1zl to ok.3000 LAK.
Vientian nas urzeka swoim spokojem, ale zeby go nie bylo za duzo, jutro ruszamy do Vang Vieng,a tam wiadomo, megaatrakcje, miniekstremalne przygody, ale to juz w nastepnym wpisie.
Pozdrawiamy i dziekujemy.pomidor.
ps. Budda Park jest taki wyczesany, ze postanowilismy Wam troche przyblizyc ;-)