Milion sloni pod bialym parasolem, nareszcie (Laos nosil kiedys nazwe Lang Czang Hon Khao, czyli w doslownym tlumaczeniu wlasnie to). Do miasta granicznego po stronie Tajlandzkiej (Nong Khai) dotarlismy nocnym pociagiem z Bangkoku (12h jazdy, 468 BAT, kuszetka z wiatrakiem, z klimatyzacja drozsze o ok.100 BAT). W Nong Khai zalapalismy sie na pociag (odjezdzaja 4 dziennie, o 9:30, 10:30, 16:00, 16:30, 3klasa z wiatrakiem 20BAT, podroz trwa 15min). Trzeba odprawic sie na stacji kolejowej w Nong Khai, bo stacja docelowa, Thanaleng, jest juz za Mostem Przyjazni, po stronie laotanskiej. Wysiedlismy no i zaczal sie motloch, wielka kolejka do wyrobienia wiz, najpierw zbieraja kase i paszporty od wszystkich, wypelnianie wnioskow, karty wjazdu/wyjazdu i po godzinie czekania oddaja wszystko spowrotem. Na dzisiaj koszt turystycznej wizy laotanskiej to 31$ za miesiac. A potem zaladowalismy sie do mikrobusa i pocielismy 20km w strone Vientianu. (100BAT/os)
Vientian, stolica Laosu, przywitala nas sennie. Miasto wyglada na wymarle, a przynajmniej na takie, w ktorym trwa wieczna siesta. Kierowca wysadzil nas pod porannym targiem, skad musielismy zlapac tuk-tuka do centrum (5000LAK/os). Dolaczyly do nas dwie szwajcarki, ktore nie bardzo orientowaly sie gdzie sa. No i rozpoczelo sie poszukiwanie. W durnym Pascalu NIEDROGIE noclegoi zaczynaja sie od 25$/dwojka, my niestrudzeni, znalezlismy otatecznie za 5,5$. Wszystko da sie zrobic, trzeba miec tylko troche szczescia i cierpliwosci, wszystkie Guest Housy z pokojami z w miare rozsadnymi cenami pelne, my wyhaczylismy w naszym ostatni ;-) Jutro rano pozyczamy dwa kolka (w koncu!) i ruszamy na glebszy rekonesans terenu.
Wyczytalismy gdzies, ze Laos oficjalnie zostal ogloszony przez ONZ najbiedniejszym krajem swiata (zapomnieli o afryce?), no i musimy stwierdzic, ze to chyba tylko plotki. Z tego co zdarzylismy zaobserwowac do tej pory, to trzymaja sie niezle, lepiej jest niz w Indiach, ale poki co widzielismy tylko stolice, wiec.. bedziemy meldowac.
I jeszcze na koniec dementujemy kolejne plotki: W LAOSIE SA BANKOMATY. My widzielismy juz 5, na podrzednej drodze.
Laa gawn, Kochani.
ps. wrzucilismy pare sylwestrowych fotek do wczorajszego wpisu.