Geoblog.pl    pomidor    Podróże    Na wschód od Lublina Azja się zaczyna!    ABC, czyli Himalaje po schodach
Zwiń mapę
2009
17
gru

ABC, czyli Himalaje po schodach

 
Nepal
Nepal, Pokhara
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9060 km
 
No i wrocilismy,zmeczeni,zgarbieni,chudsi(o kase w porfelu i kilka kilogramow),opaleni,zachwyceni,zadowoleni,usmiechniec,dumni ze swoich nog i plecow,serca ktore czasem bilo az za szybko, ale bilo, z glowy ktora czasem bolala ale wytrzymala. Wrocilismy z ABC czyli Annapurna Base Camp, z bazy od ktorej zaczyna sie powazne wspinanie na Annapurne. Dla nas powzane wspinanie to dojscie do bazy :)

ale od poczatku.

10 grudnia przepakowalismy co trzeba do naszych plecakow, reszte zostawilismy w hotelowej przechwalni bagazu.
Ruszylismy w strone dworca, a dalej pksem do Nayapul, wioski od ktorej zaczyna sie sciezka w strone ABC.
Tak sobie spacerwoalismy przez Birenhati(kolejna wioska) az do Syauli Bazar (1220m), miejsca naszego pierwszego noclegu. Tam tez sie zakwaterowalismu w "hoteliku", dajemy pol gwiazdki, lepianka, w oknach kraty, szyb brak, metraz 3x3. Nie wymagalismy wiecej, bo naczytalismy sie, ze to taki standard na szlaku, na obiad czekalismy 2,5h (rekord!), acz okazalo sie ze dalej bywalo o wiele lepiej. Ale nie uprzedzajmy faktow.

Kiedy 11 grudna rano ruszylismy w droge, okazalo sie, ze do wlasciwego Syauli Bazar jest jeszcze ok. 1h marszu. Przelknelismy nasza naiwnosc i bogatsi o nowe doswiadczenia ruszylismy w strone wioski Ghandrung. Nasze wewnetrzne kompasy okazaly sie zawodne, nie zauwazylismy jednej sciezki i zamiast z lewo uderzylismy prosto. Prosto nie do Ghandrung ;-) Ale dowiedzielismy sie tego dopiero po godzinie marszu w upale, nie bylo wiec mowy o zawracaniu. Nasz plan podrozy ulegl wiec malej modyfikacji. Tego dnia, przez miejscowosc Kyumi dotarlismy do wioski New Bridge (1340m, po drodze pierwsze w naszym zyciu malpy widziane w swoim naturalnym srodowisku), gdzie nocowalismy. Spanie stargowalismy z 200 NRP na 150NRP. Trzeba dodac, ze cennik jest ustalony odgornie, przez Turystyczne Towarzystwo Sanktuarium Annapurny, spanie od lepka wszedzie trzebaliczyc kolo 100NRP (dwojka analogicznie 200NRP), jesli ktos jest twardy, oszczedny i zimnolubny, to jest takze opcja spania w dormitorium (czyt. jadalni) za 75NRP, ale naszym zdaniem, warto doplacic ta 1 zlotowke ;-) A co do menu, to tez jest ustalone przez to Towarzystwo, oferta wszedzie prawie identyczna, ceny rosna w miare zwiekszania sie wartosci metrow n.p.m. I tak np. Birenhati i Syauli Bazar ma ten sam cennik, Kyumi, New Brige i Jhinu troszke wyzszy i analogicznie nastepne grupy wiosek tak samo. I jeszcze jedno przeslanie na 11 grudnia. W New Bridge nie zazyjesz cieplego prysznica za darmo! (ceny wahaja sie od 80NRP do 100NRP/os)

12 grudnia pocisnelismy w strone Chomrong (2050m) przez Jhinu(1760). Tam przywitala nas babeczka plynnym angielskim i zaczelismy rozmawiac, skusila nas na wiadomo co, na ziemniaczki przypieczone na patelni. Po obiedzie zrzucilismy z naszych plecow ladunek bezsensowny, czyli laptopa, ktorego nie zostawilsimy w hotelu w Pokharze. Cegla zostala a my do gory ruszylismy ostrym podejsciem do Chomrong. Co to sie dzialo.. lydki sie prezyly, uda napinaly, kolana trzeszczaly, z plecow lal sie pot, a w oczy swiecilo slonce. Dwie godziny zasuwania po schodach. Chomrong zdobyte. Wiadomo jak jest pod gore, musi byc i z gory, pozniej godzina schodzenia w dol, przeprawa przez rzeke i od nowa az do Sinuwy(2360m). Przyjela nas smutna Pani ktora miala dla nas cieply! prysznic i pyszne, a jakze, ziemniaczki. Co do ziemniaczkow, juz tlumaczymy - Ci co znaja troche Dorke, wiedza ze uwielbia ziemniaczki pod kazda postacia zaczynajac od prostych kartofli az po fikusne frytki wychodzace z pod reki Wojtka :) A ci, co znaja troche Michola, wiedza, ze jego roczny epizod nauki rachunkowosci, wywarl na jego zyciu takie pietno, ze juz nigdy nie pozwoli na nadmierne naginanie ZADNEGO budzetu :P wiec ziemniaczki to wypadkowa (mamo Hurkacz, cos mi zostalo z fizyki!), i dlateg wcinalismy je przez caly tydzien ;-)

13 znowu przyszedl czas aby otworzyc oczy i ruszyc w droge, choc trzeba Wam wiedziec, ze cos dziwnego dzialo sie z nami w gorach, Dorota (co widac zreszta na zdjeciach) nie mogla spac prawie wcale, Michal spal troszke wiecej, ale jak juz spalismy, to snilismy z taka predkoscia jak nigdy w zyciu, i sny byly tak kosmiczne! To byla dygresja, a prawda jest taka ze znowu zasuwalismy godzinke do wlasciwej Sinuwy ;-) Tutaj maja taka tendencje, ze udaja, ze jest juz, kiedy wcale jeszcze nie jest. Ale pomknelismy dalej, przez Bamboo (2400m -cala droga przez bambusowa dzungle, znowu malpy), Dovan (2600m) az do Himalaya Hotel (2870m). Pierwszy tak makabrycznie zimny nocleg. Spalismy zasunieci po uszy w spiwory, w nastepujacej garderobie:
Dorota (od gory) - czapka, koszulka z dlugim rekawem, sweter welniany, swoj polar, polar Michala, rekawiczki, cieple gatki, dwa szaliki na tylku (bo to najbardziej marznaca koncowka), spodnie od pizamy, dwie pary skarpetek + skarpetki z polarem zakupione u tubylcow
Michal (od gory takze) - czapka, koszulka, polar, rekawiczki, gatki i dwie pary skarpet. Gole nogi!!!
Ona wygladala jak sumo w kole ratunkowym, On jak zmarzniety glupek ;-)

W nocy troche mimo wszystko nas przetelepalo, ale najgorsze przychodzi rano. Wyjsc ze spiwora i zalozyc skostniale dzinsy. Ale przygoda to przygoda, nie umyslismy nawet zebow, bo palce truchlaly i obralismy sobie za cel M.B.C.(Machhapuchhare Base Camp - 3720m). Dalibysmy pewnie rade tego samego dnia zaatakowac ABC (4130m), ale postanowalismy przeczekac tam noc w celach aklimatyzacji. Po drodze spotkalismy milego Kanadyjczyka, Perrina Lindelaufa, pisarza, ktory jest w podrozy od 8 miesiecy, i ma za soba to, co jeszcze m.in. przed nami (czli Wietnam, Laos, Tajlandie i Malezje) i planuje dalej Indie, Pakistan i kto wie co jeszcze. Facet bardzo mily, chociaz widac, ze mocno zmeczony podroza. Ale co sie dziwic. Rozstalismy sie w MBC, on zostal nizej, my poszlismy najdalej jak sie dalo.

Nastepnego dnia, o 6:30 ruszylismy w gore, szlo sie ciezko jak nigdy, serce walilo nawet gdy szlismy po prostej, oddech ciezki, ale dotarlismy. I warto bylo :-) Chociaz Annapurna I schowala sie jak na zlosc pod mgla, Machhapuchhare i reszta byla pieknie odslonieta. wypilismy herbatke, poznalismy mila brytyjke, ktora byla nawet kiedys w Polsce. (tradycyjna trasa Krakow, Zakopane, Oswiecim ;-) Plotki plotkami, zdjecia zdjeciami, ruszylismy w droge powrotna. A wiadomo - z gorki jak to z gorki. Tego samego dnia dotarlismy jeszcze do Bamboo. Dalismy troche czadu, szlismy w sumie 8 godzin. Odkrylismy ze Dorota jest typem czlowieka z gorki, a Michal pod gorke.
Tak po Bamboo znowu New Bridge a dzis juz Pokhara.
Bylo warto.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
pomidor
pomidor - 2009-12-17 14:58
cholera, dziekujemy wszystkim! :-)
 
asiakiljan
asiakiljan - 2009-12-17 19:55
Dwa twardziele:) Zdjęcia zapierają dech, a komentarze i Wasze wnioski - charakterystycznie urocze:D U nas biało, wszystko przysypane:) Buziaki
 
madziareee
madziareee - 2009-12-17 21:43
no no no...zabrakło mi słów...
przepięknie tam macie:)
zdjęcia niesamowite, a to co hurki robił:) hoho
buziak POMIDOR
 
Wjtk
Wjtk - 2009-12-18 02:13
.............:)
 
ania k
ania k - 2009-12-19 16:59
widoki przepiękne!
słów brak!
i ta pogoda!
a u nas -500 stopni i snieg i snieg i snieg:|

ps. ostatnie zdjęcie MASTERPIECE! simply amazing:d wywołam i będe nosić w portfelu:D
 
Pawelkiewicze
Pawelkiewicze - 2009-12-19 20:31
dzieci wy o ziemniakach a Adach zjadl wczoraj pol schabowego bez ziemniakow, mieso rzadzi w jego przypadku:) calusy od Misia i Adasia i od nas a dziadek tu siedzi i mowi ze to wszytsko to szal gwizdka polaczony z masakra!!!
 
fruzia
fruzia - 2009-12-20 09:54
Mała dumna jestem z Was !! :* pisałam smsa ale nie doszedł no... może nie odpowiednie miejsce ale wiem że przeczytacie :) po pierwsze dziękuję bardzo bardzo za zaproszenia :* *tuli* tyle że moja drukarka tego nie ogarnia ale mam juz kogoś kto na cyfrowej wydrukuje :D po drugie czytam czytam i śledzę Wasze wyczyny a po trzecie zazdroszczę jak cholera !! :) trzymamy z Michałem za Was kciuki i liczymy na jakaś pamiątkę :P może być i bambus xD
 
pult
pult - 2009-12-21 22:47
:)))
czekam niecierpliwie na kolejne posty, czytam, często wracam, czasem wspominam innym "a mektub...." i słyszę w zamian "a widzisz..." ;)
czyli, że co?! :P
Święta nadchodzą szybciej niż bym w tym roku chciała, nieciekawie mi i w związku z tym nieśpieszno. tak czy owak obiecuję wspomnieć Cię (Was!) podczas Wigilii i nie tylko.
tęsknię, KM i tak dalej!

PS. zdjęcia są takie O_O i Wasze opowieści zresztą też.
 
ola_dudek
ola_dudek - 2009-12-30 22:23
hej Misiek...podziwiam Was i zazdroszcze i gratuluje odwagi!!!piekna jest Twoja Towarzyszka!!!:) uwazajcie na siebie!!!pozdrowienia od Dudków!!!
 
Bozena
Bozena - 2010-03-03 13:11
codne te fotki z gorami!!!
 
 
pomidor

POdróż MIchał DORota
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 183 komentarze183 509 zdjęć509 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
 
01.07.2009 - 21.09.2009
 
 
04.02.2009 - 12.02.2009