Cytujac wczorajsza wypowiedz Michala (skonczyly sie nam batony z Polski): 'wiesz Dorciu, jutro moze nie bedziemy nic jeszcze kupowac, bo zostala nam czekolada, ananasy w puszce, 3 banany, krowki i sezamki..' i dzisiaj skonczylo sie na ciasteczkach czekoladowych (first price - first class) z menego i italysalad(salatka majonezowa z wiorkami marchewki i ogorka, nie dorasta do piet ziemniaczanej pøtatsalad). Nie mozemy narzekac ani na brak rarytasow, ani tym bardziej na przymieranie glodem.
Wczoraj pogoda byla piekna, pochodzilismy troche popoludniu, popytalismy, bylismy blisko ustrzelenia takiej okazji! Wielki dom, mycie i malowanie, roboty na tydzien, u sympatycznego dziadziusia, z ktorym nawet z 5 minut gawedzilismy, a na koniec powiedzial nam, ze... sasiad z naprzeciwka juz jest uklepany ;-) i zanim doszlismy do siebie po tym upadku, juz spotkalismy nastepna babeczke, bardzo mila, powiedziala ze urobi troszke swojego meza i do nas oddzwoni :) a my jej pomalujemy chatke. Sa jeszcze dwie alternatywy, dzisiaj bedziemy sie upewniac na czym stoimy, za chwile ruszamy dalej pytac. Ludzie z pracy wracaja tu dopiero ok. 15/16, wiec wczesniej i tak pocalowalibysmy klamke.
A jeszcze co do przyjemnosci, to wczoraj Dorota miala 5 minutowa radosc z goracego prysznica na campingu (15NOK), doba z samochodem kosztuje od 290-350NOK, my z 2 rowerami spalismy oczywiscie tuz za ogrodzeniem, za darmo :-) Michal sie nie myje juz trzeci dzien, ale mu to nie przeszkadza, Dorocie chyba tez, bo zostawia go na noc w przedsionku razem z sakwami :-) to byl zart oczywiscie, Michal spi w nogach :-)
ps. Mamy kontakt z Katarzyna i Grzegorzem, u nich tez spoko, chociaz boja sie ustawiac namioty na dziko i chca spac na campingach ;-) ale im to odradzamy. Jak zreszta wszystkim Wam drodzy Czytelnicy. Amen :-)