"3100 metrów... to wiecej niz Bieszczady!" - tak przywital Sape Michal. Do Lao Cai dotarlismy w czwartek rano, po 10 godzinach podrózy na drewanianych lawach (z matka i dzieckiem spiacymi pod naszymi nogami), acz wypoczeci, zadowoleni i szczesliwi. Dorota miala troche pietra, ze przejechalismy granice i jestesmy juz u chinoli, ale przeciez komuna by na to nie pozwolila! Lao Cai nie dalo dlugo na siebie patrzec, jeszcze w wagonie zgarnal nas chlopaczek prosto do swojego mikrobusa. Coraz gorzej znosimy chyba autobusowe wojaze po dlugich, kretych i stromych górskich serpentynach. Moze to przeczulenie po Nepalu, a moze kazdy blednik musi kiedys w koncu stracic cierpliwosc. Póki co jeszcze nie bylo zadnych niespodzianek, ale czujemy, ze zbliza sie "cos wielkiego" ;-)
Sapa jest pieknym miasteczkiem. Maly rynek z targiem, mnóstwo kobiet Hmongów biegajacych z robótkami recznymi na ramieniu w swoich fikusnych, ludowych strojach, spokój, spokój i góry. A raczej góry, góry i spokój. Informacja turystyczna jest tu wybitna. Bez ironii, to jest najlepsza informacja turystyczna, z jaka mielismy do czynienia od poczatku podrózy, co prawda na mapie gratis malo widac, ale wnetrze przyjazne i zadbane, obsluga bardzo dobrze mówi po angielsku i francusku, znaja sie na rzeczy i sprawiaja wrazenie bardzo ucieszonych faktem, ze mogli pomóc. No i Internet za free. Ale Internet za free odkryliœmy tez na naszym hotelowym tarasie. Przez pierwsze dwa dni wsiakalismy w okolice i czekalismy. Najpierw na slonce, pózniej na lepsza (jakakolwiek?) widocznosc, na koncu juz tylko na brak deszczu. Az tu dzisiaj z samego rana wyjrzelismy przez okno a tam co? Mgla! Bez deszczu. Zjedlismy szybko sniadanie i pozyczylismy motor, no moze motorek, ale dla nas, motocyklowych dziewic to bylo niesamowite przezycie. My, dwa kola, gaz a nie pedaly i dwumetrowa widocznosc. Dorota odkryla nowa pasje, a to dziwne nie? Michal, chyba po tacie przejal geny motocyklisty. Zrobilismy tour po okolicznych wioskach, a tam pola ryzowe, domki i mniejszosci etniczne. No i mgla. Bajka.
Mamy tu piekna zime.
KOSZTY:
bilet na pociag Hanoi-Lao Cai (hard seat) - 97.000dongów/os
bus Lao Cai-Sapa - 30.000dongów
spanie - Pinochio Hotel - 80.000dongów/2os (4$)
1kg truskawek - 50.000dongów (po ostrym targowaniu)
jogurt - 3.500dongów