Geoblog.pl    pomidor    Podróże    Na wschód od Lublina Azja się zaczyna!    Vietnam, Hanoi, niby sami swoi
Zwiń mapę
2010
16
sty

Vietnam, Hanoi, niby sami swoi

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12670 km
 
Wczoraj po szalonej (27 godzinnej) jezdzie dotarlismy do romantycznego miasta, Hanoi. Pierwsza taka moja (Doroty) komuna w zyciu. Na polska urodzilam sie ciut za pozno, a ta nepalska czy laotanska nie mialy takiego kalibru ;-)
Ale od poczatku. Wyjechalismy z Louang Prabang w Laosie 14 stycznia wieczorem. Za cel obralismy sobie miasteczko Xam Nua, niedaleko Nameo, wioski w ktorej mozna przekroczyc granice z Wietnamem (wlasciwie to nie bylismy do konca pewni czy mozna, bo w przewodnikach bylo napisane ze mozna tylko na poludniu). Dojechalismy do Xam Nua na 8.05, autobus do Nameo odjechal o 8.00 i jak sie okazalo byl to jedyny kurs do granicy. Szybko wskoczylismy na tuktuka i pocielilsmy na przystanek z ktorego moglismy dojechac do Nameo, a dalej do Hanoi. A tu klops. Dupa. Jest jeden przewoznik, ktory tnie do Hanoi bezposrednio, nie ma konkurencji, a podal cene zaporowa(45$!). 8 rano, my prawie nieprzytomni a tu trzeba sie targowac. Po 10 minutach zjechalismy z ceny chociaz i tak nadal byla kosmiczna(35$), ale nie mielismy wyjscia. Ruszylismy do granicy, a dalej do Hanoi. Po drodze, z racji tego ze mielisy kiepskie miejsca, uknulismy plan. Michal rozmawial z szefem busa, Dorota udawala ze ja brzuch boli. Ale jak udawala!! Glos jej sie lamal, w oczach lzy, Michal zaczal wierzyc ze cos jest nie tak. Efekt: super wygodne miejsca z przodu z podpraciem na rozprostowanie nog z workow ze zbozem, ktore jak za dotknieciem rozczki znalazly sie w busie gdy tylko przekroczylismy granice z Wietnamem. Sama odprawa bez problemow, chociaz po wietnamskiej stronie czuc juz komune. Dodatkowe papiery do wypelnienia, przeswietlanie bagazu jak na lotnisku, wszystko megabiurokratyczne i wojskowe. Za przekroczenie granicy trzeba zaplacic nie wiadomo czemu dodatkowe 2000 dongow.
A podroz jak sie okazalo naciagana, powiezli nas naokolo, zamiast 200km do celu, mielismy ok. 500km, wietnamczyk jak polak, potrafi naciagnac ;-) Po drodze niezapomniane przezycie, z bankomatu wyciagalismy 5mln. Taka tu inflacja.
Wczoraj wieczorem w koncu dojechalismy do celu. Dzis odpoczynek, spacer po miescie, jutro rozeznanie, zobaczymy slawne jeziora w centrum miasta, zmumifikowane zolwie, moze park Lenina, mauzoleum Ho Chin Minha.
Wietnamczykow poki co nie lubimy, a tak sie osluchalismy ze mili, pomocni itd. My jeszcze nikogo milego nie spotkalismy, kazdy chce nas wkrecic i zarobic na nas. Logiczne jak dla nich, dla nas smutne. Druga, to lepsza twarz Wietnamu zobaczymy pewnie gdzie na wsi, ale to za jakis czas.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
rukasz
rukasz - 2010-01-18 11:11
Musi lać przestraszliwie że aż siedzac w Azji dodajacie rzeczy z Afryki :D.

Gdzie odpowiedź na moj mail no gdzie !! :]
 
pomidor
pomidor - 2010-01-18 12:47
miałam bezsenną noc po prostu :P
a skrzynkę sprawdzał? ;-)
 
karton
karton - 2010-01-18 14:55
ja za to widziałam, już sobie upatrzyłam jedne sasasasa ]:-> napiszę!
co do Wietnamu to mimo, że nie komentuje czytam regularnie permanentnie zazdroszcząc i uśmiechając się do monitora (czyt. do Was)!
 
 
pomidor

POdróż MIchał DORota
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 53 wpisy53 183 komentarze183 509 zdjęć509 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
 
01.07.2009 - 21.09.2009
 
 
04.02.2009 - 12.02.2009