Podobno Sajgon jest w Wietnamie. Ale jednak jest też w Delhi. I w Amsterdamie. Już w rękawie, w drodze do samolotu złapała nas stewardessa, wstrętna służbistka i stwierdziła, że nasz bagaż nie nadaje się jednak na podręczny (mimo, że przy odprawie nikt nic nie mówił, a wczesniej przylecial z nami do Londynu jako podreczny i do Amsterdamu także). Otworzyła w połowie drogi jakiś dziwny luk, wypisała ręcznie kwitek na odprawę bagażu i powiedziała, że będzie do odbioru w Delhi. W Paryżu pojawiły się problemy, nazwisko Michała było na liście pasażerów, z których bagażem coś jest nie tak, niby to załatwiliśmy, pani z air france powiedziała, że już wszystko dobrze, a jednak bagaż z nami nie poleciał. We wszystkim pośredniczyła pani Róża, był nauczycielka z Rybnika, która 20lat temu uciekła z synem do Francji, bogato wyszła za mąż, teraz żyje z procentów ze spadku po zamożnym nieboszczku i wycieczka do Delhi jest jej 9 urlopem (od domu nad brzegiem oceanu niedaleko Bordeux, regularnych masaży w Novotelu i obiadów wydawanych dla zastępcy mera) w tym roku ;-) Ale pointa jest taka, że wysiedliśmy rano z samolotu, bagaży nie było, majtek nie było, skarpetek nie było, kulki pod pachę nie było, nic nie było. (Był za to laptop aparat, kasa i dwoje skowronków)
Po odbiór bagażu mamy pojechać o 23.40 czasu miejscowego, w międzyczasie dwa razy daliśmy się naciągnąć, potem wrócił nam rozum i asertywność(w stosunku do hindusow jest z tym problem), i kupilismy bilety na pociag nocny z kuszetkami na jutro do Gorakhpur, 7 grudnia rano bedziemy w Gorakhpur, i dalej tniemy do granicy indyjsko nepalskiej. W Pokharze(Nepalu) powinnismy byc 8 grudnia. taki plan na najblizsze dni. Delhi nam sie jak przypuszczalismy przed wyjazdem srednio podoba, dlatego stad uciekamy jutro wieczorem. Duzo krzyku, naciagania, a zeby nie wpasc pod motor, rower, motorower trzeba sie starac. Nam sie nie chce starac, my sie chcemy wałęsać.
Dlatego Nepal za chwile. odezwiemy sie, ale kiedy, nie wiadomo. Pewnie z Pokhary. a fotki dorzucimy jutro bo czytnik kart do aparatu zostal w bagazu ktory teraz leci z Paryza do nas.
Aaaa, oczywisćie, pozdrawiamy chłopakow z Wesołych Nutek. Trenujcie.
edit
Bagaże odzyskaliśmy. Nie bez kolejnych przygód, ale odzyskaliśmy. 3 godziny latania za przepustką na halę przylotów, żeby dostać się do taśmy z bagażami, chodzenie od okienka do okienka, później kolejne 3 godziny czekania, bo lot się opóźnił i dopiero ok. 3:30 na taśmę wyjechały nasze (mokre!) plecaki. Podczas tego siedzenia poznałam Kazaszkę (tak się mówi? ;-)), która po raz 19 przyjechała właśnie do Indii. Po co? Po przeżycia duchowe, do Sai Baby! (pozdro dla Martyny!) Próbowała mnie nawrócić, przepowiedziała że nasza podróż zmieni się na lepsze i że czuje pochodzące od nas dobre wibracje.
To ku pokrzepieniu Waszych zatroskanych serc!