Dzis nasz ostatni dzien w Stavern (raczej), ostatni dzien wcinania ciasteczek czekoladowych za 11,90; ostatni dzien kradzionego mycia i sikania na campingu; ostatni dzien spania na wietrznym brzegu fjordu i ostatni dzien przesiadywania w bibliotece na Internecie. Zrezygnowalismy z szukania domkow, nikt nas nie chce, to sobie zrobimy wakacje. Jutro ruszamy rowerami w gore, w strone miejscowosci Gjone, nad wodospady, pozniej zobaczymy, a 26 wyfruwamy do Szkocji z Katarzyna i Grzegorzem.
Wczoraj tez sobie pochulalismy troszke, pochodzilismy po okolicy, zainspirowana Marcinem (Marcin, szacunek!) Dorota usmazyla mlode ziemniaczki na kradzionym campingowym gazie (primus stygnie) z pseudo-mizeria bez smietany, bo wiecie, ze tu nie ma smietanowej kultury?! dzis powtorka z rozrywki, ziemniaczki pyszne(kurde piszemy co bedziemy jesc na obiad)! czy to kogos interesuje? rodzice, moze Was? :-)
Mamy piekne, prawdziwe wakacje za darmo mozna powiedziec bo kase z Polski odrobilismy w 2 dni,a teraz... Dorota opalona, wlasciwie kolor czekolada wedel mleczna, do tej 90 procent kakao jej jeszcze troche brakuje, wlosy jasne blond. Michal rowniez (nie rowno.. ludzie ktorzy jezdza na rowerach sa opaleni inaczej, prawda Wojtku?) opalony..
Pogode od trzech dni mamy piekna, widoki jak sami widzieliscie, woda zlewa sie z niebem, no wakacje!!
A pozniej praca na farmie... Michal rozmawial z kolezanka ktora tam juz siedzi tydzien i wszystko jet ok. Praca na Nas czeka, wysyp truskawek ma sie zaczac na poczatku sierpnia - wiec idelanie, odprawa biletow online zrobiona, o przewozie rowerow w Rayanairze przeczytane..
No. To ruszamy na miasto!